Podczas ostatniej mojej rowerowej bytności w mieście nad Brdą zebrałem tyle materiału faktograficznego, że - po namyśle - starczy mi na jeszcze jeden okolicznościowy post - na Dzień Edukacji
Jak to u mnie bywa - rowerowa wycieczka staje się punktem wyjścia do snucia refleksji- o architekturze, mieście, ludziach, których dawno przykryła ziemia... No, ogólnie o przeszłości...
Jesteśmy zatem w Śródmieściu... Okolica piękna - pomijając wszędobylskie obecnie samochody - klimat jak w początkach minionego wieku... Dokładnie zbieg ulic Libelta i Kołłątaja- i na rogu tychże ulic okazała kamienica. Przeszło stuletnia, eklektyczna, z wątkami neomanierystycznymi i secesyjnymi.
Dom ten miał swoje lepsze i gorsze lata- te gorsze- nie będzie chyba zaskoczeniem- zaczęły się w 1945 roku... Armia Czerwona założyła tu swój punkt opatrunkowy, kamienica wyszła z tego mocno zdewastowana... Nie było już dawnych mieszkańców - przybyli nowi. Mieszkania, ogromnej powierzchni i wysokości, podzielono na mniejsze (ros. upłotnienie).
Wśród nowych lokatorów - trzy panie z Wileńszczyzny- matka Stefania Obiezierska (męża Sowieci zabili już w 1940 roku) z dwiema córkami, obie już w dojrzałych latach, nie panienki, o, nie - Anna i Helena, nauczycielka - polonistka. Niegdyś - w mitycznym przedwojniu- pracowała w wileńskich gimnazjach, teraz - po wojnie - ponad trzydzieści lat w bydgoskim ogólniaku.
Autorka wspomnień - dzięki którym możemy coś po dziesięcioleciach cokolwiek o ich życiu powiedzieć. Stukot maszyny do pisania nocami- nieomylny niegdyś znak inteligenckiego domu - ślad zostawiony na papierze - i refleksja z rowerowego siodła po latach - tak...
Zresztą jakiś duch miejsca był tu wileński- jeszcze przed wojną mieszkał w onej kamienicy pan Wincenty Wołodkowicz (zm. 1926), srogi kresowy magnat, wielki bogacz- majątek stracił po rewolucji bolszewickiej i tu, na bydgoskim bruku dożył swych lat.
Po wojnie nieopodal, też na Libelta, zamieszkał pan magister Rodowicz, farmaceuta, prowadzący niegdyś najstarszą wileńską aptekę przy Ostrej Bramie. Jakie było to ich życie wygnańców w innym mieście, innych czasach, innym życiu-?- Starsze później kobiety trudzące się rozpalaniem pieca wczesnym rankiem, łazienka, której standardu trudno sobie już wyobrazić... Zapewne pani Helena, już na nauczycielskiej emeryturze - z ulgą przeniosła się pod koniec życia do mieszkania w bloku z wielkiej płyty na ul. Żmudzkiej...
A kamienica na Libelta-?- przed 2010 rokiem obraz nędzy i rozpaczy, teraz pięknie odnowiona- znowu możemy cieszyć oko jej majestatem--
Od drugiej strony secesja:
Kres-- zapomniany już trochę grób pań Obiezierskich na cmentarzu bielawsko-bartodziejskim (chyba ,,wdzięczni wychowankowie" już nie pamiętają, zapalmy my wirtualną świeczkę (*)